Śledząc losy najbliższych, obserwując bacznie co dzieje się wokół, trudno nie zauważyć, jak wielu z nas tkwi w stanie niewoli. Cóż on oznacza? Nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy wolni i niezależni finansowo, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Któż z nas bowiem nie korzysta z ofert banków, firm pożyczkowych, nie zaciąga kredytów, nie nosi w portfelu kart kredytowych? Większość z nas choć na jedno z powyższych pytań odpowie twierdząco. I zapewne nikt się nad tym dłużej nie zastanawia, jak inaczej żyć dziś bez kilkutysięcznej pożyczki na remont czy kredytu na zakup mieszkania? Owszem, to wszystko ma nam ułatwić życie, ale niestety często dodatkowo je komplikuje. Stajemy się niewolnikami instytucji finansowych i już nie wyobrażamy sobie bez nich swobodnej egzystencji. Czyż nie jest właśnie tak?
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy nie mamy karty płatniczej, a tylko gotówkę, gdy nie mamy możliwości pożyczyć drobnej kwoty na zakup nowego auta. Straszne, prawda? Niemożliwe wręcz do wyobrażenia. Tkwimy więc w tym stanie, zdani na łaskę i niełaskę przedstawicieli finansowych, instytucji, które pieniądze mają, chętnie dają, ale też skutecznie walczą o ich zwrot, zyskując jeszcze na tym solidne sumy. A my? Co z nami? Warto się zastanowić, jak dużo czasu poświęcamy/poświęciliśmy, aby przeanalizować swoje finanse? Ilu z nas planuje swoje miesięczne wydatki?
Pieniądze zarabia się z trudem, wydaje naprawdę lekko, jak więc stać się niezależnym finansowo? Jak oszczędzać, ale nie klepać biedy? Jak żyć na odpowiednim poziomie, ale nie tonąć w długach? To pytania, na które każdy chciałby znać odpowiedź, ale nie każdy ma odwagę jej poszukiwać. To pytania, które są wciąż aktualne i które poddajemy pod rozwagę wszystkich, którzy szukają pomocy merytorycznej na Blogu Spirala Zadłużenia…
Pułapki XXI wieku
Bogactwo sklepowych wystaw i ten kolorowy świat „rzeczy na sprzedaż” jest wręcz bajkowy. W sklepach unoszą się nieznane, ale jakże pociągające zapachy, w tle słychać muzykę z głośników, ludzie uśmiechają się do siebie, uginając się pod ciężarem dźwiganych toreb z zakupami. Tak właśnie wygląda świat w XXI wieku: wolne chwile spędza się w galeriach handlowych, gdzie można zjeść, obejrzeć film, pójść na kawę, ba nawet do fryzjera. A przy okazji zrobić zakupy, te niezbędne i te całkiem niepotrzebne. A już zupełnie przy okazji można stracić naprawdę sporo pieniędzy. Jednak, w zakamarkach portfela tkwią karty kredytowe, którymi w prosty i szybki sposób zapłacimy za usługi i towary, za mniejsze i większe przyjemności. Bez wyciągania gotówki, ze złudnym poczuciem bezpieczeństwa, że przecież ta magiczna karta to nasze finanse. Finanse, których dzięki użyciu karty wcale nie kontrolujemy.
Udowodniono już jakiś czas temu, że mniej pieniędzy wydadzą ci, którzy płacą gotówką, więcej tacy, którzy korzystają z karty płatniczej. Wygoda jest w tym przypadku bardzo ryzykowna. Jeśli mielibyśmy jednym słowem określić dzisiejszy świat, z pewnością użylibyśmy modnego sformułowania „konsumpcjonizm”. My przecież wciąż nieustannie konsumujemy: wydajemy krocie na to, co wcale nie jest nam potrzebne, niezbędne. Dlaczego? Gonimy za pieniędzmi, chcemy zarabiać coraz więcej, żeby coraz więcej wydawać. A czy o to w tym wszystkim chodzi? Czy nie jest tak, że zarabiając nawet więcej, wciąż mamy braki w portfelu? Że oszczędności jak nie było, tak nie ma? Dobrze, jeśli nie ma oszczędności, ale starczy na godziwe życie, nie jest jeszcze źle. Bywają jednak sytuacje, gdy niczego nie mamy już pod kontrolą, gdy wpadamy w pułapkę długów, z której nie umiemy się wydostać. To kolejne niebezpieczeństwo, które czyha na nas, niewolników pogoni za pieniędzmi.
Instytucje bankowe już rzadko stanowią miejsce, gdzie przechowujemy pieniądze celem zaoszczędzenia i zwiększenia swoich zysków. Dziś banki służą nam głównie pomocą w zdobywaniu dodatkowych funduszy. Chcemy kupić własne mieszkanie? Bierzemy kredyt. Marzymy o zagranicznych wakacjach? Zaciągamy pożyczkę. Wyprawiamy córce huczne wesele? Nic prostszego, bank da nam na to pieniądze. Możemy więc śmiało realizować plany, spełniać marzenia, bo przecież mamy za co. I wszystko jakoś się toczy. Spłacamy miesięczne raty, oddajemy, co dostaliśmy, ale przecież wesele się udało, wakacje były cudowne, a mieszkanie już umeblowane.
Niestety, czasem nie jest tak kolorowo, bo kłopoty wpisane są w naszą codzienność i mają to do siebie, że pojawiają się znikąd. I kiedy wszystko miało iść gładko, nagle życie krzyżuje nasze plany i popadamy w poważne finansowe tarapaty. Gdy spłacanie kredytu, pożyczki staje się niemożliwe, a stan ten przedłuża się, możemy mówić o niewypłacalności. Z niewypłacalnością próbujemy walczyć na różne sposoby, jednym z nich jest metoda spłacania jednej pożyczki, drugą. Czy to dobry sposób? Choć często wydaje się nam, że to właściwe rozwiązanie, prowadzi ono w złym kierunku. To prosta droga do wpadnięcia w tzw. „spiralę zadłużenia”.
Droga do ogłoszenia bankructwa
Pani Maria pracowała jako pielęgniarka w szpitalu, jej mąż miał posadę w miejscowej firmie budowlanej. Razem szli przez życie już 30 lat, mieli dorosłą córkę, która właśnie rozpoczynała studia. Ich marzeniem było zapewnić jej jak najlepsze warunki do nauki, a ponieważ wybrała studia w mieście oddalonym kilkaset kilometrów od rodzinnego domu, postanowili kupić jej niewielkie mieszkanko. Potrzebowali pieniędzy, a jedynym rozwiązaniem okazało się wzięcie kredytu. Szybko załatwili formalności, za uzyskane środki kupili córce kawalerkę, a resztę wpłacili na jej konto. Najbliższa przyszłość córki była zabezpieczona. Miała mieszkanie, pieniądze na życie i mogła spokojnie zająć się nauką.
Szczęście jej rodziny nie trwało jednak długo. Wkrótce okazało się, że mąż pani Marii ciężko zachorował. Nowotwór był w zaawansowanym stadium i lekarze nie dawali mu szans na powrót do zdrowia. Mimo tego pani Maria dokładała wszelkich starań, by uratować męża. Po kilku miesiącach zmagań z chorobą, pani Maria pochowała męża. Ten przełomowy moment w jej życiu, oznaczał także początek poważnych kłopotów finansowych. Konieczność utrzymania siebie, mieszkania i spłaty rat kredytu przekraczały możliwości finansowe kobiety. Depresja, która dotknęła panią Marię po śmierci męża, pogłębiała się z powodu niemożności rozwiązania trudnej sytuacji materialnej. Jedynym wyjściem okazały się kolejne pożyczki, które były przeznaczane na spłatę rat kredytu.
Długi jednak nie malały, a jak spodziewała się kobieta, rosły w trybie natychmiastowym. Wkrótce skrzynka pocztowa zapełniła się ponagleniami do zapłaty, a widmo egzekucji straszyło dłużniczkę coraz bardziej. To bardzo charakterystyczny schemat. Od jednego długu przechodzimy do całej listy wierzytelności do spłacenia. Ta spirala nakręca się wyjątkowo łatwo i bardzo trudno się z niej wydostać. Jakie rozwiązanie byłoby najlepsze dla dłużniczki? Jak my postąpilibyśmy na jej miejscu? Co można zrobić, a czego nie warto zaczynać?
Którędy do wyjścia? Jak wydostać się z labiryntu długów?
Co mogła zrobić pani Maria, aby nie wpaść w spiralę zadłużenia? Pewnie znalazłoby się kilka rozsądnych rozwiązań, jednak czasem trudno wymagać spokojnej analizy sytuacji od kogoś, kto przeżywa żałobę lub popadł w depresję. Często jedynym pomysłem, który przychodzi do głowy jest kolejna pożyczka czy kredyt. I tak niestety zadziałałaby pewnie większość z nas. Zanim jednak podejmiemy decyzję o zaciągnięciu kolejnych długów, warto spróbować porozumieć się z bankiem. Czasem udaje się wynegocjować lepsze warunki spłaty, wstrzymać kilka rat, zmniejszyć je, wydłużyć czas spłat. Czy się powiedzie? Być może nie, tak naprawdę Wszystko zależy od dobrej woli banku. Próbować jednak zawsze warto i trzeba. Taki powinien być pierwszy krok. Już same starania świadczące o naszych dobrych zamiarach, przemawiają na naszą korzyść, także w sytuacji, gdy chcemy starać się o upadłość konsumencką.
Osoby niewypłacalne, które nie radzą sobie ze spłatą choćby jednego zadłużenia od ponad trzech miesięcy, mogą skorzystać ze szczególnej formy pomocy, jaką jest upadłość konsumencka. Ogłoszenie bankructwa stanowi narzędzie prawne umożliwiające oddłużenie konsumenta. To specjalny rodzaj postępowania upadłościowego, dzięki któremu dłużnik może wydostać się z matni długów. Czy to łatwe rozwiązanie, prosta droga? Nie. Upadłość stawia warunki. Do upadłości trzeba się przygotować, trzeba o nią zawalczyć i wykazać się dobrą wolą. Jednak na pewno warto to zrobić, gdy wszystkie inne metody wyjścia ze spirali długów dotąd zawiodły.
Pani Maria złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości, ponieważ nie widziała już innego rozwiązania. Żaden bank nie chciał z nią negocjować warunków spłaty wymagalnych zobowiązań, bo „sprawy zaszły za daleko”. Długi urosły, a pensji nie starczyło na pokrycie wszystkich należności. Wniosek dłużniczki został bardzo dobrze umotywowany, solidnie przygotowany. Pani Maria postanowiła skorzystać z fachowego doradztwa i zwróciła się po pomoc do Kancelarii Prawnej RIO w Gdyni. Dzięki temu posunięciu zyskała ona wsparcie i pewność, że podejmuje słuszną decyzję. Wierzyła, że wszystko potoczy się dobrze, choć oczywiście łatwo nie będzie.
Upadłość dla Pani Marii nie oznaczała sprzedaży mieszkania, ponieważ tym razem udało się dojść do porozumienia z wierzycielem. Ustalony plan spłat był znacznie bardziej korzystny dla wnioskodawczyni, a co najważniejsze przestały być naliczane odsetki, dzięki czemu długi przestały się drastycznie zwiększać. Pani Maria mogła spokojniej spojrzeć w przyszłość, zacząć myśleć o kolejnych latach swego życia. Choć to nie był jeszcze moment na radość, dłużniczka podjęła kilka stanowczych decyzji. Po pierwsze zaczęła leczyć depresję, a po drugie powoli spłacać zadłużenie.
Jak mieć, kiedy się nie ma? O finansach, rozsądku i oszczędnościach
Rozsądek i finanse zawsze powinny iść w parze, ale nie zawsze idą. Zarabiamy, wydajemy, czasem coś odłożymy, z naciskiem na „czasem”! Badania statystyczne potwierdzają, że ponad 60% Polaków nie ma żadnych oszczędności. To ponad połowa z nas, co oznacza, że problem dotyczy większości. Niektórzy uważają, że skoro starcza im z miesiąca na miesiąc to oszczędzanie w ich przypadku jest zbędne. Inni nie potrafią odkładać, bo po prostu nie nauczyli się, jak to robić. Oszczędzanie to nawyk i umiejętność, którą trzeba zdobyć i wypracować. Jednym słowem prawidłowego gospodarowania pieniędzmi trzeba się nauczyć, jak czytania i pisania!
Czy warto odkładać i czy jest to tym samym, co oszczędzanie? Odkładanie pieniędzy to na pewno oszczędzanie. Jednak oszczędzanie nie musi oznaczać odkładania jako takiego. Oddzielmy od siebie te dwa procesy i przyjrzyjmy się im bliżej. Najprościej byłoby każdego miesiąca odłożyć stałą kwotę. To oznacza wpłatę na konto oszczędnościowe, jakąś inwestycję. Załóżmy, że jesteśmy w stanie zrezygnować ze 100-200 zł każdego miesiąca i zapomnieć, że je mieliśmy (czyli wpłacić na konto, z którego nie wypłacamy, póki co). To doskonała metoda na pomnażanie swoich oszczędności, na gromadzenie funduszy na tak zwane „w razie czego” lub mówiąc inaczej „na czarną godzinę”. Zmieńmy jednak punkt widzenia. Odkładajmy nie „na czarną godzinę”, odkładajmy na swoje marzenia, przyjemności, niespodziewane pomysły, radości. Wydźwięk zupełnie inny i odkłada się inaczej!
Cóż, 200 zł wciąż dla wielu z nas stanowi wysoką kwotę, której nie jesteśmy w stanie odłożyć. Inni po prostu nie dadzą rady bez tych 200 dodatkowych złotych. Tak więc takie oszczędzanie przez odkładanie jest dla nich niemożliwe. Czy to oznacza, że nie mogą oszczędzać? A, jeśli mogą, to, czy ich oszczędzanie oznacza rezygnację ze wszystkiego? Tu dotykamy wciąż pokutującego przeświadczenia, że jak oszczędzam to nic nie mogę i że to nie jest życie. Warto dobrze zastanowić się zatem nad swoim życiem i finansami. Dlaczego? Jeśli mamy długi, najpierw musimy te długi spłacić. To jest priorytet! Dlatego czasem rzeczywiście z wielu przyjemności musimy zrezygnować: nie pójdziemy do kina, przestaniemy kupować gazety i markowe ubrania. Jeśli nie mamy długów, nie musimy rezygnować z drobnych przyjemności, nie musimy wyrzekać się wszystkiego, czego lubimy. Absolutnie! Jedno co musimy się nauczyć to rozsądnie gospodarować pieniędzmi. No chyba, że mamy ich tyle, że nie musimy…
Co zrobić, żeby mieć? Jak oszczędzać bez odkładania?
Sposobów na mądre gospodarowanie finansami jest naprawdę wiele i nie ma jednej skutecznej rady, jak to robić. Jak wypracować najlepszy model zarządzania domowym budżetem? Cóż, opcji jest sporo, a każdy powinien wypracować najlepszy sposób dla siebie. Od czego należy zacząć? Pomysł jest prosty. Wystarczy zacząć prowadzić domową księgowość. Śmieszne? Niekonieczne. Taka książka przychodów i rozchodów może się naprawdę przydać, zobrazuje ona wygląd naszej sytuacji finansowej, pozwoli zauważyć, ile i na co wydajemy. Stąd już prosta droga do wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Czy wydajemy rozsądnie, a może za dużo? Jeśli za dużo, to na co? I czy musimy? A może jest coś, czego tak naprawdę nie potrzebujemy, tylko wydaje się nam, że potrzebujemy? Każdy zawodowy doradca powie, że najważniejsze jest planowanie. Dlatego przed każdymi zakupami, kartka i długopis w dłoń i do dzieła! Jak możemy uzdrowić swoje finanse w prosty sposób? Oto kilka wskazówek:
- Róbmy listę zakupów i trzymajmy się jej!
- Nie bierzmy na zakupy dzieci, chodźmy na nie w pojedynkę!
- Większe wydatki przemyślmy kilka razy!
- Szukajmy okazji, przecen, obniżek! Pamiętajmy, tańsze nie znaczy gorsze!
- Przemyślmy kwestię dojazdów do pracy: rower, komunikacja miejska, wspólnie ze znajomymi?
- Zmniejszmy liczbę sprzętów działających w trybie czuwania!
- Zadbajmy o finanse i zdrowie: zrezygnujmy z codziennych i drogich używek!
- Sprzedajmy to, co niepotrzebne!
- Z rozrywki korzystajmy rozsądnie – sprawdzajmy ceny biletów w kilku kinach. Chodźmy na seanse w tygodniu, nie w weekend, kiedy ich oferta jest droższa!
- Korzystajmy z bibliotek i czytelni.
- Zrezygnujmy z wielu kont bankowych, kart kredytowych. Przestańmy żyć na kredyt!
- Szukajmy źródeł dodatkowego zarobku.
To tylko garstka inspiracji. Pochylcie się nad domowymi wydatkami wspólnie, pomyślcie, co możecie zrobić. Zapiszcie swoje pragnienia, potrzeby. Zastanówcie się nad tym, co ważne, istotne, czego oczekujecie, jak chcecie żyć za 5 lat? Gdzie chcecie być? A Wy, Drodzy Czytelnicy Spirali Zadłużenia, jakie macie pomysły i metody na oszczędzanie? Podzielcie się swymi radami z innymi. Napiszcie, abyśmy wszyscy mogli uczyć się od siebie wzajemnie. Niech to miejsce będzie inspiracją dla wszystkich zadłużonych i tych, którzy nie chcą nimi być.
Dodaj komentarz