Nikt, kto tego nie przeszedł, nie może sobie wyobrazić, co czuje zadłużony do tego stopnia człowiek, że jego jedynym ratunkiem jest ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Postępowanie upadłościowe, najczęściej, wiąże się z utratą majątku, na który nieraz pracowało się długie lata. Upadły konsument jest rozbity, rozżalony i przepełniony brakiem poczucia sensu. Z jednej strony ma świadomość, że w końcu udało mu się uporać z dręczącymi go długami, ale z drugiej musi od początku, krok po kroku, odbudowywać swój majątek. Poczucie pustki może jednak sprawić, że upadła osoba nie będzie potrafiła znaleźć w sobie wystarczająco dużo motywacji i zaparcia żyjąc w przekonaniu, że nie czeka ją już nic dobrego.
Jak uporać się z tak negatywnymi emocjami, aby znów „chciało się chcieć”?
Wyciągnij wnioski z popełnionych błędów
Nie jest to łatwe i wiele osób – nawet tych, które nie są dłużnikami – ma problem z rzeczowym analizowaniem popełnianych błędów. Może to być trudne, ale trzeba przejść przez cały proces kilku lat swojego życia, aby sprawdzić, na którym etapie został popełniony błąd. Być może okaże się, że była to tylko jedna błędna decyzja, a potem zadziałał już efekt kuli śnieżnej, potęgujący małe zadłużenie do ogromnej kwoty.
W przypadku upadłych konsumentów ten proces może być wyjątkowo trudny, ponieważ, najczęściej, to nie oni bezpośrednio przyczynili się do swojej trudnej sytuacji. Najczęściej była ona wynikiem działań osób trzecich lub splotów nieszczęśliwych przypadków, jak np. utrata pracy przez konsumenta, a następnie śmierć życiowego partnera. Po takim ciosie od życia, każdemu trudno byłoby się podnieść. A w momencie, kiedy wiszą nad nami jeszcze dodatkowe kredyty, jest dwa razy ciężej.
Dlatego tak ważna jest analiza. Być może nadmiernie zaufaliśmy naszym bliskim, którzy bezwzględnie to wykorzystali. A może zgubił nas nadmierny konsumpcjonizm? Zaciągnęliśmy za dużo zobowiązań, którym, z różnych powodów, nie udało nam się sprostać. Powodów zadłużenia jest bardzo dużo. Ważne jednak, aby wyciągnąć z nich wnioski, np. zmniejszyć wydatki na rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. Tylko nam się wydaje, że nie można żyć bez ekspresu ciśnieniowego, mikrofalówki czy zmywarki. Dobrze jest też mieć na podorędziu plan „B”, który zabezpieczy nas na kilka miesięcy, jeżeli nagle stracimy pracę lub zdarzy się inne zdarzenie losowe. Czasami, trzeba też ograniczyć zaufanie w stosunku do naszych najbliższych – w szczególności, jeśli pożyczamy im pieniądze lub nasze relacje dotyczą także działań biznesowych.
Nie panikuj, masz jeszcze na wszystko czas
Jeżeli nie jesteśmy śmiertelnie chorzy to nie musimy się nigdzie spieszyć z odrabianiem strat w majątku. Można przyjąć założenie, że życie to droga i czasami wjeżdżamy na wyboje, które za chwilę zmienią się w bezpieczną autostradę, na której nabierzemy rozpędu. Czasami przyjęty życiowy plan trzeba skorygować i wymarzony dom lub wakacje przesunąć na osi czasu o kilka lat. Nie warto przeżywać i zamartwiać się nad tym codziennie, tylko obrać cel i wytrwale do niego dążyć. Ubolewanie nad swoim losem niczego nie zmieni. A ciężka praca i wytrwałość, tak!
Dodaj komentarz