Eksperci finansowi prognozują, że branża budowlana może w najbliższym czasie przechodzić trudne chwile. Firmy z tego sektora już na ten moment mają trudności z wywiązywania się z kluczowych dla nich kontraktów, co może w perspektywie czasu doprowadzić do bankructwa. Jak to możliwe, skoro niemal każde duże miasto Polski wygląda jak plac budowy?
Branża budowlana ofiarą popytu?
Pomimo tego, że sektor budowlany oraz branże pokrewne generują 13 proc. PKB to zadłużenie przedsiębiorstw budowlanych, wpisane w tej chwili do Krajowego Rejestru Długów, zbliża się do 2,5 mld złotych i dotyczy ponad 64 tys. firm. Jak to możliwe skoro „budowlanka” rozwija się bardzo dobrze? Zapotrzebowanie na wszelkie usługi tej branży jest wysokie, a dynamika rozwoju w pierwszym kwartale tego roku sięgnęła 18 proc. Nie przekłada się to jednak na wynik finansowy. Świadczy o tym chociażby wysokość marży, która obecnie oscyluje na poziomie niecałego 1 proc., a jeszcze 3 lata temu wynosiła ok. 7 proc.
Największy problem dotyczy firm, które rozpoczęły realizację wygranych projektów ok. 3 lata temu, obecnie rezygnują z realizacji budowy, ponieważ stały się one dla nich nieopłacalne. Stało się tak za sprawą dwóch głównych czynników: wyższych kosztów pracowniczych oraz wzrostu cen materiałów budowlanych. Od około dwóch lat to pracownik dyktuje warunki na rynku pracy. Pracownicy mogą przebierać w ofertach pracy, a to sprawia, że niechętnie decydują się na ciężką pracę na budowie, która w dodatku jest mało płatna. Efekt jest taki, że tylko w branży budowlanej brakuje obecnie ponad 100 tys. pracowników. Firmy, które nie chcą zostać bez rąk do pracy muszą po prostu systematycznie podnosić pensje swoim pracownikom, a to z kolei negatywnie wpływa na ich kondycję finansową.
Duży popyt na usługi budowlane sprawił, że w górę poszybowały też ceny materiałów budowlanych. Z porównania poziomów cennikowych wynika, że niektóre produkty lub półprodukty budowlane podrożały nawet o 50 proc. To oznacza, że realizacje projektów budowlanych na kosztorysach opracowanych 2-3 lata temu na potrzeby przetargowe są dzisiaj mocno nieprawidłowo oszacowane. A na domiar złego, wzrosty cen przekładają się także na ceny usług oferowanych przez podwykonawców.
Brak płynności finansowej i problemy z wierzycielami
Na domiar złego firmy z branży budowlanej są zmuszone do długiego oczekiwania na zapłatę za wykonanie pracy. Duże przedsiębiorstwa oczekują na zapłatę średnio ok. 2 miesięcy, ale już małe firmy muszą czekać „na wypłatę” aż 4 miesiące, a to wystarczy, aby zacząć borykać się z problemem płynności finansowej. Wśród największej grupy wierzycieli branży budowlanej są oczywiście firmy z sektora finansowego oraz przedsiębiorstwa windykacyjnego, które zdążyły już odkupić długi od wierzycieli. Łącznie branża budowlana zalega sektorowi finansowemu 467 mln złotych. Przekłada się to na liczbę wniosków restrukturyzacyjnych, których liczba stanowi 30 proc. w zestawieniu wszystkich złożonych wniosków. Co ciekawe, wspomniany kryzys nie dotyczy budownictwa mieszkaniowego, które ma się bardzo dobrze. Zadłużenie związane jest przede wszystkim z firmami oferującymi tzw. budownictwo specjalistyczne.
Dodaj komentarz