Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o problemach tzw. „frankowiczów”. Dlaczego budzi ona za każdym razem aż tak duże emocje?
Kim są „frankowicze”?
Jest to potoczna nazwa kredytobiorców w Polsce, którzy kilkanaście lat temu zaciągnęli kredyty (najczęściej hipoteczne) denominowane we frankach szwajcarskich lub indeksowane do tej waluty. Ze względu na wzrost wartości franka szwajcarskiego w stosunku do polskiej złotówki w ostatnich latach, u zdecydowanej większości dłużników, mimo regularnego spłacania zobowiązań w stosunku do banków, saldo ich kredytów wzrosło na przestrzeni kilku lat o kilkadziesiąt procent. Skokowemu wzrostowi uległa także wysokość rat. Szacuje się, że problem ten może dotyczyć aż miliona umów, co może przekładać się na codzienne życie aż 4 milionów Polaków (jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę osób w gospodarstwach domowych).
Kto jest winny tej sytuacji?
Jeszcze kilka lat temu frank szwajcarski był uznawany za najbardziej stabilną walutę, która charakteryzowała się niewielkimi wahaniami. Dlatego klienci decydowali się na zadłużenie właśnie we frankach szwajcarskich. Przede wszystkim pozwalał on znacząco zmniejszyć koszt obsługi długu. Rata kredytu o takiej samej wartości mogła być mniejsza nawet o 30 proc. Z drugiej strony, była również grupa klientów, dla której tylko kredyt we frankach pozwalał sfinansować nieruchomość, ponieważ ich zdolność kredytowa w złotówkach była niewystarczająca.
O ile kredytobiorcy mogą nie być do końca świadomi nieprzewidywalności rynków finansowych, to już doradcy finansowi powinni mieć szeroką wiedzę na ten temat. Ich rolą powinno być również przedstawienie symulacji w przypadku tzw. czarnego scenariusza. Wielu kredytobiorców zarzuca im oraz samym bankom, że te informacje zostały przed nimi wręcz zatajone. A banki w dodatku znalazły jeszcze dodatkowe możliwości zarobku na kredytach frankowych – wprowadziły obowiązek zakupu waluty u siebie i wywindowały spready. Ustawodawca zabrał im to narzędzie już kilka lat temu. Z kolei same instytucje bankowe odpierają te ataki argumentując, że klienci mogli skorzystać m.in. z rankingów kredytów przedstawianych przez pośredników.
Upadłości konsumenckie „frankowiczów”
Drastyczny wzrost obsługi kredytów zaciągniętych we frankach uderzył szczególnie w mniej zamożnych kredytobiorców. Jest to kolejny zarzut adresowany w kierunku banków, które oferowały kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie nawet klientom, którzy tylko w minimalnym stopniu spełniali warunku zdolności kredytowej. Dlatego w późniejszym okresie, kiedy miesięczna rata kredytu hipotecznego poszybowała w górę czasami nawet o blisko 100 proc., to wiele gospodarstw domowych po prostu nie było stać na ich spłatę. W efekcie, po kilku miesiącach tak wysokich rat kredytowych tracili płynność finansową, co prowadziło do ogłoszenia upadłości konsumenckiej. W wielu przypadkach był to jedyny sposób, aby rozpocząć wszystko od nowa, bez ciążącego na rodzinie ogromnego długu.
Dodaj komentarz