W latach 2005-2010 banki powszechnie udzielały, marzącym o własnym lokum Polakom, kredytów mieszkaniowych indeksowanych do walut obcych i denominowanych w walutach obcych. Największą popularnością cieszyły się wówczas kredyty w walucie szwajcarskiej. Oprocentowanie kredytów we franku szwajcarskim było znacznie niższe niż kredytów złotowych. Ludzie potrzebowali mieszkań a ich zarobki wzrastały. Ponadto był to czas umocnienia się polskiego złotego. Wszystkie te czynniki oraz wiele innych, sprawiło, jak możemy przeczytać na stronie Najwyższej Izby Kontroli, że zawarto w tym czasie prawie milion umów kredytów objętych ryzykiem walutowym. Jednak, kiedy w 2015 r. doszło do wzrostu kursu franka, raty kredytów w tej walucie również wzrosły. Niektórzy kredytobiorcy zaczęli mieć poważne problemy ze spłatą swoich zobowiązań.
Jak „frankowicze” spłacają swoje zobowiązania
W styczniu 2019 r. Biuro Informacji Kredytowej opublikowało zestawienie danych o kredytach frankowych w Polsce- tzw. Portret frankowicza. Dowiadujemy się z niego, że spada liczba otwartych rachunków kredytowych we frankach szwajcarskich, zaciągniętych na zakup nieruchomości. Od grudnia 2017 r. do grudnia 2018 r. liczba ta zmniejszyła się o ponad 25 tys. Obecnie do spłaty pozostało niecałe 500 tys. kredytów frankowych. BIK podaje, że na koniec 2017 r. wartość portfela kredytów frankowych wynosiła około 109,6 mld zł., a na dzień 31.12.2018 r. o 2,5 mld zł. mniej (107,1 mld zł.) pomimo osłabienia się kursu złotówki wobec franka o 25 groszy. Zdaniem specjalistów, kredytobiorcy terminowo spłacają swoje mieszkaniowe kredyty frankowe dzięki poprawie kondycji finansowej gospodarstw domowych, która jest efektem spadku bezrobocia i wzrostu wynagrodzeń. Nie należy pomijać faktu, że ceny nieruchomości na rynku wtórnym również wzrosły, co korzystnie wpływa na wskaźnik LtV, który określa stosunek kwoty kredytu do wartości nieruchomości. Duże znaczenie ma ponadto potrzeba kredytobiorców do terminowej obsługi tego typu kredytów. W przypadku problemów finansowych, kredyty mieszkaniowe przestają być spłacane jako ostatnie. Podejście to potwierdzają, przedstawione przez BIK liczby. Wiemy, że pod koniec 2018 r. jedynie 1,27% czynnych frankowych kredytów mieszkaniowych widniało jako opóźnione powyżej 90 dni. Co ciekawe, w przypadku kredytów mieszkaniowych złotowych, procent ten jest wyższy o 0,03%. Kolejne podsumowania BIK pokazują, że „frankowicze” spłacają swoje zobowiązania lepiej od dłużników mających złotowe kredyty mieszkaniowe. Wiadomo, że na 31.12.2018 r., 2,41% udzielonych do 2011 r. kredytów we frankach trafiło do windykacji lub zostało sprzedanych. Innymi słowy- okazało się straconymi. Tymczasem mieszkaniowych kredytów udzielonych w złotych w takim położeniu znalazło się 2,95%.
Procesy sądowe
Właściciele kredytów walutowych, głównie tych we franku szwajcarskim, pozywają banki za niewłaściwe praktyki w zakresie owych zobowiązań. Podważają zasadność, umieszczonych w zawartych w przeszłości umowach kredytowych, zapisów o przeliczaniu franka na złoty według bankowych tabel kursu walut. Ważne jest to, jak możemy przeczytać na portalu businessinsider.com, że zapadły już wyroki, co prawda nieprawomocne, ale nakazujące zwrot nadpłaconych przez kredytobiorców rat kredytu. Wydaje się, że przełom w sprawie „frankowiczów” przyniesie orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) na który wiele osób czeka. Przypomnijmy, że w marcu 2018 r. warszawski Sąd Okręgowy zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE o opinię w zakresie unieważniania albo utrzymywania spornych umów kredytowych. Na dzień dzisiejszy, od maja 2019 r., znamy jedynie opinię Rzecznika Generalnego TSUE, którego zdaniem nie można pozostawiać w mocy, wbrew woli konsumenta, nieuczciwych warunków umowy. Część sądów oczekując na wyrok Trybunału zawiesiło postępowania w sprawach kredytów frankowych.
Upadłość „frankowicza”
Obok tych kredytobiorców, którzy godzą się na spłatą kredytów frankowych i dobrze sobie z nimi radzą oraz tych, którzy walczą w sądach o uznanie umów o kredyty frankowe za nieważne lub żądają zwrotu nadpłaty, istnieje grupa dłużników, która nie jest w stanie spłacać ciążących na nich zobowiązań ani podjąć odpowiednich czynności „antywindykacyjnych”. Dla części z nich rozwiązaniem może być upadłość konsumencka. Postępowanie to jest sposobem na wyjście z długów dla niewypłacalnych konsumentów. Niewypłacalność nie może być jednak efektem celowego działania dłużnika albo jego rażącego niedbalstwa. Przystępując do konsumenckiego postępowania upadłościowego dłużnik ma szansę na umorzenie, poza kredytem mieszkaniowym, również innych ciążących na nim zobowiązań.
Mając na uwadze jak różne i skomplikowane są bankowe umowy kredytowe, nie można jednoznacznie wskazać, która droga będzie dla zadłużonego „frankowicza” najwłaściwsza. Najprawdopodobniej początkiem dla większości spraw powinna być analiza umowy pod kątem znajdowania się w niej klauzul abuzywnych tj. zapisów niedozwolonych. Każdy dłużnik musi ponadto ocenić swoje siły, poziom zdeterminowania i możliwości finansowe, a także zrobić spis potencjalnych zysków i strat, zanim podejmie decyzję o rozpoczęciu któregoś z postępowań.
Dodaj komentarz